Tutaj o tych, którzy najbardziej nas wspierają, czyli o naszych przyjaciołach i sponsorach.
Jeżeli na przykład też chcesz nas wesprzeć i dostać pocztówkę z naszej podróży – KLIKNIJ TUTAJ
Kajo-Pomagacze (wg alfabetu)
Brat – wspierający i bezsprzecznie kumający, że marzenia trzeba spełniać i tyle. Na tegoroczne, czyli 30. urodziny zmobilizował najbliższe mi osoby i zrobił zbiórkę darów, na które składała się skrzynia skarbów – niezbędnik podróżnika: mydło, papier toaletowy, otwieracz do piwa, pasta i szczoteczka do zębów, lizak, mini-żel pod prysznic i 1 (słownie: jedna. Na pół roku.) prezerwatywa a do tego mnóstwo przemnóstwo 10-złotówek, które po wydałam na obydwa plecaki (!)
Osoby zaangażowane w w/w akcję to (wg alfabetu): Adam z Gosią / Bartek / Bożek / Ewik z Adamem, Hanią i Lenką / Flyja / Gabi z Michałem /Grynówa /Łukaszek /Marcin /Marcinek – Elfin /Nat Nowak z Michałem / Patryk / Piotrek / Qulek /Sylwiusz /Wojtek, czyli Brat.
Grynówa aka Marta Gryn – przyjaciółka (i przypadkowo też psychoterapeutka, cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności) dała mi coś, czego nigdy nie odzyska, czyli swój czas. I to w takich ilościach ostatnio, że momentami już obie nie wiedziałyśmy co z nim zrobić. W ciągu ostatniego pół roku przegadałyśmy więcej niż z niektórymi gada się przez całe życie (no dobra, to akurat nie jest trudne, ale nie wiem czy z kimkolwiek śmiałam się aż tak) i faktycznie przeszłyśmy ze sobą bardzo wiele … katowickich lokali. Mamy też przebiegu setki rowerowych kilometrów (co prawda po parku i w kółko, ale też się liczy).
Łukaszek i Patryczek – ogroooooooomne wsparcie, godziny pogaduch o wyjazdach, czytania, klikania, rozważań i marzeń. Oczywiście w przerwach w graniu w Trivial Pursuit. Plus: Ojcowie chrzestni mojego ukulele.*
*Tak na serio to ukulele nie jest ochrzczone – jest po prostu małym pogańskim instrumentem. Chodzi o to, że głupio było napisać, że Łukaszek i Patryczek są tylko ojcami (bez chrzestnymi). No bo jak to niby wygląda? I co ludzie pomyślą?
Mama i Tata – trzymają kciuki i wspierają finansowo (chociaż może zastanowiliby się dwa razy prezentując mi gotówkę na urodziny). Pomysł o wyjeździe przyjęli mężnie i nie podjęli prób wybicia mi go z głowy (mimo że na stówę się martwią).
Zafundowali w całości apteczkę (wraz ze szczepieniami i nawet okularami słonecznymi, coby dbać o oczy).
Marcin aka MJ (czyt. Em-Dżej lub Andrzej), Cieciuniu, Maggot, The Romantic Runner, The Silent Guardian, The Watchful Protector. Człowiek z Żelaza, o którym nie wypada mówić dobrze, a w sumie – nie sposób pominąć milczeniem. Wyprawę wspiera następująco: od poniedziałku do piątku stawia pokrzepiającą kawiczkę lub herbaticzkę, by omawiać czyhające na nas w podróży niebezpieczeństwa (więzienie w Panamie, mafia w Meksyku, choroby tropikalne, przemytnicy i takie takie), doradza, analizuje, bezkonkurencyjnie stawia do pionu, oferuje usługi przewozowe i prawie nigdy nie odmawia pomocy (chyba, że serio się nie da). Pożyczył mi Kartę MacGyver’a i chyba nawet się z nią nie pożegnał. I do tego jeszcze przelew zrobił na pocztówkę, bo jak twierdzi, na biednego nie trafiło.
Piotrek “Szalupa” – nieoceniony szperacz internetowy, geek i doradca outdoorowo-komputerowy, dzielnie wynajdował, opowiadał, tłumaczył (wiele razy te same rzeczy), konsultował, a potem jeździł po sklepach nie pokazując ani zniecierpliwienia (przy długich procesach decyzyjnych) ani wstydu (przy pytaniach “a nie ma innego koloru?”). Zainwestował swój czas, żeby zaoszczędzić mój czas i pieniądze i bez niego zakup (a następnie spakowanie) kurtki, plecaka, drugiej kurtki, sznurka, worka, butów, skarpetek i laptopa (do którego się pewnie nigdy nie przyzna) – nie byłby możliwy. A na pewno nie w takim doskonałym wydaniu.
Sylwiusz, czyli najfajniejsza (i jedyna) konkubina jaką miałam. Znosiła bez marudzenia moje przedwyjazdowe wahania nastrojów, wysłuchiwała opowieści zakupowych z moim Shopping-Consultantem “Szalupskim”, a do tego pomogła mocno w oszczędzaniu dorzucając się do utrzymania Leśnej Bazy przed i w trakcie podróży.
Adam Tulec z Tuttu, czyli najbardziej zaangażowany sprzedawca z wieeeeelkim sercem. Zrobił tak, że do sklepu przychodziło się jak do domu kolegi. Może nie było herbaty i ciasteczek, ale można było pogadać o wyjazdach, o sprzęcie, o ubraniach, o książkach podróżniczych i o wszystkim czego potrzebuje się w drodze. Adam nie podejmował decyzji tylko doradzał (lub odradzał), zamawiał plecaki i kurtki, potem odmawiał i odsyłał, dzwonił, informował, szukał, polecał, mailował i pomógł skompletować (razem z Szalupskim, wspomnianym wyżej) całkiem elegancki zestaw podróżnika (a do tego jego osobisty scyzoryk jedzie z nami. I mamy nadzieję, że wróci :)).
Poza powyżej wymienionymi, kciuki trzymają już chyba wszyscy wtajemniczeni 🙂 Na pewno wśród nich są: Karolina (dzięki za pomoc z Alaską!), Ewelina Ł., Dorota Ż., Agata, Łukasz i Asia oraz Michał – bliźniak oraz znajomi z poprzedniej i obecnej pracy: Ulek (jako pierwsza wrzuciła nas na fejsa!), Aga S., Kasia K., Paula, Ewelina F., Kasia R.,Paweł P., Robert Z., Robert J., Konrad, Łukasz, Marcin M., the Bogdan Guy, Tomasz D., Tomasz W., Marcin K., Sebastian, w ogóle caaaały mój zespół i jeszcze Wojtek G., Ćwiku, Marta Sz., Filip i Maciek Gap.