Boże Narodzenie

Ometepe

… czyli Boże Narodzenie na wyspie

23. – 28. Grudnia

Wtorek

Podróżujemy. Najpierw z Granady chickenbusem do Rivas, gdzie poznajemy Paulę ze Stuttgartu oraz Andreasa i Jasper’a z Lüdenscheidu. Później, wszyscy razem – taksówką (tak, z kierowcą to 6 dorosłych osób i jakieś 8 plecaków) jedziemy do portu. Ponieważ ucieka nam prom, idziemy coś zjeść i przy okazji poznajemy się lepiej. OLYMPUS DIGITAL CAMERA W końcu ładujemy się na prom Che Guevara i płyniemy na Ometepe – wyspę dwóch wulkanów – Concepcion (po lewej) i Maderas (po prawej).
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Gdy docieramy do Moyogalpy jest już dosyć późno. Z nowopoznanymi Niemcami oraz parą Nowojorczyków bierzemy taksówkę do Balgüe. Szybko robi się zupełnie ciemno, widać mnóstwo gwiazd. Z plecakami i z latarkami ciśniemy 1,5 km pod górę do farmy kawowej Finca Magdalena, gdzie spędzimy święta. Docieramy spoceni do suchej nitki, bo gorąco i wilgotno. Zamawiamy spaghetti, bierzemy prysznic i padamy z nóg.

Środa / Wigilia

Poranek jest przepiękny, świeci słońce, jest ciepło, wszędzie roztacza się zapach schnącej kawy. Odkrywamy jak piękne miejsce wybraliśmy sobie na święta. Finca Magdalena jest na końcu świata, u podnóża wulkanu Maderas, w środku dżungli. Ma urzekająco piękny ogród, w którym pełno ptaków i małp. Zaraz przy naszym pokoju suszą się ziarenka kawy.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA   OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po poranku ze Skypem, schodzimy do wioski, gdzie wypożyczamy rowery… OLYMPUS DIGITAL CAMERA
i jedziemy 9 km, przez Playa Santo Domingo…
OLYMPUS DIGITAL CAMERA  OLYMPUS DIGITAL CAMERA
… aż do Ojo de Agua, sztucznego zbiornika z górską wodą, gdzie można się kąpać. OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pływamy zatem, a potem pedałujemy z powrotem i w Santo Domingo spotykamy małpki. OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
A w Balgüe akurat trwa festyn z rodeo.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wcinamy wigilijne pupusy z piwem (na uwagę zasługuje fakt, że oboje założyliśmy na tę okazję białe bluzki).
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
A potem idziemy do argentyńskiej knajpy na kolację przy świecach (bo akurat prąd wysiadł) i potem znów w kompletnych ciemnościach (tym razem bez latarek) docieramy do naszej farmy. A tam spotykamy Kasię, którą poznaliśmy w Leon oraz Bena z USA i Petera Schmida (dla przyjaciół: Schmid) ze Szwajcarii i cały wieczór gadamy, gramy w makao i ustalamy, że następnego dnia włazimy na wulkan.

wigilia Ometepe 3

Czwartek / Pierwsze Święto

Schmid wraca z wulkanu zanim nasza czwórka (Kasia, Ben, ł i k) kończy śniadanie. Liczył na wschód słońca i wyszedł ok. 3 rano, ale niestety dzień jest pochmurny. Ruszamy w doskonałych nastrojach, ale czeka nas nielekka wyprawa – przewyższenie bliskie 1200 m. OLYMPUS DIGITAL CAMERA Przechodzimy przez suchy las, jest strasznie duszno, Kasia i k. rozważają powrót, ale ostatecznie to Ben zawraca.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Docieramy do mokrej części lasu i docieramy do punktu widokowego.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Potem robi się coraz trudniej, bo bardziej mokro.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ślizgając się na błotku, wchodzimy w las chmurowy.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Widoczność robi się coraz gorsza i do tego wieje. Końca szlaku nie widać. Ostatecznie k. i Kasia wymiękają i wracają (co zajmuje praktycznie tyle samo czasu co wspinaczka czyli ponad 3 godziny). Ł. idzie sam szukać laguny w kraterze wulkanu. Odkrywa jednak tylko kolejny punkt widokowy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Spotykamy się w fince, wymęczeni ale szczęśliwi, bo w sumie… nikomu nie udało dotrzeć się na szczyt 🙂 Ale warto było spróbować.

Piątek  / Drugie Święto

Piątek miał być dniem wyjazdowym nie tylko dla k. i ł. ale również dla Schmida. Ostatecznie jednak wszyscy decydują, żeby spędzić tu jeszcze jeden dzień, żeby trochę się poobijać. Kasia przekonuje Schmida, żeby rozwiesił jej hamak, który to szybko przejmuje ł. Poniżej – ł. zajęty przygotowaniem materiału do radia na temat budowy kanału nikaraguańskiego (tutaj można odsłuchać).

trabajador
Reszta wycieczki czyta, pije kawę, z tarasu obserwuje małpy…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wybieramy się na krótką przechadzkę, ale po płaskim…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA   OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Potem w Balgüe idziemy na chwilę nad wodę, gdzie spotykamy Andreasa i Jaspera.OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A poźniej jemy kolację we francuskiej restauracji i to jest bezwzględnie najlepszy posiłek od wielu dni. Nastroje dopisują, chociaż jutro się rozstajemy i każdy jedzie w swoją stronę – Kasia do Leon, Ben do Granady, Schmid San Juan del Sur, a my do Kostaryki.

Sobota / Trzecie Święto (?)

Chcemy zdążyć na prom z Moyogalpy do Rivas o 9tej, więc wszyscy gotowi do wyjazdu stawiają się o 7:30 przy taksówce, którą zamówiliśmy poprzedniego dnia. Ostatnie rodzinnie zdjęcie, ł., Schmid, Kasia, Ben i k.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W taksówce jest wesoło, śpiewamy “Girls just wanna have fun” Cindy Lauper, ale czuć już atmosferę pożegnania. Kiedy Ben nerwowo poszukuje aparatu fotograficznego (który znajduje się w jego kieszeni), k. pociesza, że najważniejsze, że ma ze sobą paszport. I wtedy okazuje się, że paszport jest bezpieczny w depozycie w Finca Magdalena. Zawracamy, a jako, że szanse na złapanie promu maleją, k. rzuca “to może jeszcze jeden dzień na wyspie?” I… wszyscy podchwytują! Odbieramy paszport Bena i jedziemy do Moyogalpy, gdzie po nieprzyjemnym incydencie w Hostelu Yogi znajdujemy przytulny pensjonat w doskonałej cenie. Po śniadaniu, które jemy bardzo późno, czas na drzemkę (bo wszyscy niedospani), a potem na zwiedzanie miasteczka.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po południu jedziemy (Kasia i Schmid tuk-tukiem a reszta rowerami) do punktu Jesus-Maria na zachód słońca. Droga prowadzi m.in. przez pas startowy lotniska.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Spotykamy się na miejscu i jest tak…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
Powyższe zdjęcie rodzinne zrobił nam taki chłopak. Z Gdańska.

Ostatni, ale tak już na serio ostatni wieczór na Ometepe mija nam przy kartach (k. konsekwentnie przegrywa w makao). Planujemy (tzn. ł., k., Kasia i Ben. Bo Schmid jeszcze rozważa) następnego dnia o 6:30 rano złapać łódź do Rivas. To będzie już trzecia próba opuszczenia wyspy 🙂

Niedziela

Jednak. Wsiadamy na łódź, nazwaną przez nas chickenboat z okazji tego, że pełna i trzęsie, w czwórkę pewni, że Schmid jednak zdecydował wejść na Concepcion, bo pogoda jest dobra, a on nie stawił się o 6tej w miejscu umówionej zbiórki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ale jednak w ostatniej chwili dołącza do nas z wielkim uśmiechem i swoją wielką torbą i jeszcze ten jeden odcinek pokonujemy razem. W Rivas Schmid łapie chickenbusa w swoją stronę, a my z Kasią i Benem jemy jeszcze śniadanie i też się żegnamy. To były wyjątkowe święta! Rodzinne i ciepłe, mimo że tak daleko od domu. Dziękujemy!